Przeglądaj kategorie

Kiedy budzik zadzwonił o 6.15, to Mela dawno już nie spała. Kręciła się po domu i nie umiała znaleźć sobie miejsca. Psy spały głęboko i nie nawet pół oka nie otworzyły. Gorący kubek kawy parzył jej palce, kiedy usiadła w otwartym oknie. Wdychała zapach gór o poranku, słuchała ciszy i zastanawiała się czy na pewno musi dziś pracować. Wiedziała, że samo nic się nie zrobi, samo się nic nie napisze. Czas na oddanie artykułów kurczył się wprost proporcjonalnie do jej potrzeby nic nie robienia.
Kiedy telefon zawibrował i na ekranie ukazała się wiadomość od mamy, to Meli oczy się zaszkliły. Wiedziała, że może wrócić do rodziców, do Warszawy, do swojego mieszkania i do swojej poprzedniej rutyny. Ale wiedziała, że nie pasuje już do tego świata, że sama myśl o powrocie powoduje u niej gorączkę. Szybko odpisała, że wszystko dobrze i ma masę pracy i zadzwoni później.
Usiadła przy kuchennym stole, podciągnęła nogi i otworzyła komputer. Do tej pory bawił ją ekran startowy z jej zdjęciem z 18stki, kiedy to wypiła odrobinę za dużo, zestawiony z napisem „Jesteś najpiękniejsza i nic tego nie zmieni!”. Ustawiła jej go dawno temu w ramach żartu jej przyjaciółka i tak zostało. Ta plansza wędrowała z nią od lat od kompa do kompa. Wybuchnęła śmiechem na samo wspomnienie tej pamiętnej imprezy. Wstukała hasło i postanowiła, że zacznie od artykułu o urokach życia na wsi, a potem zabierze się za pocztę i inne mało przyjemne rzeczy.
O 10.00 zorientowała się, że czas na psie śniadanie i może jakiś spacer, jednak żaden z psów nie miał ochoty na pobudkę. Nałożyła jedzenie, nastawiła kolejną kawę, otworzyła drzwi na taras i wróciła do pisania. Kończyła wstępną wersję artykułu i poczuła wielką radość z każdego słowa, które pojawiało się na ekranie. Wstała po kawę i zobaczyła Fornalową, która wraz z wiklinowym koszem wchodziła do ogrodu.
– A Ty co znowu pracujesz? Oczy popsujesz od tego wiecznego ślęczenia w tym komputerze.
– Dzień dobry! A widzi Pani żyć z czegoś trzeba, to i pracuję. Ale wie Pani piszę o urokach życia na wsi. To będzie artykuł prosto z serca, bo jak tu nie zauważać tych uroków!
– No tak, najważniejsze, że Melu lubisz to co robisz! Ja całe życie tu mieszkałam i uroki życia tu nie są wcale takie oczywiste. Ciężkie zimy, zasypane drogi i tylko zapasy pozwalały nam przetrwać. Wozem z koniem dało się dojechać do miasta, ale też nie zawsze. To wyprawa była dopiero! Ahhh tak sobie z moją siostrzyczką kożuchy ubierałyśmy, czapy wciskałyśmy na głowę i czułyśmy się jak księżna Daisy! – Fornalowa wyprostowała się i stroiła miny niczym królowa angielska. Śmiały się przy tym jak za dawnych czasów.
– No tak. Ale teraz na szczęście mam auto terenowe i dojadę do miasta bez problemów. Cieszę się, że te czasy są jednak lepsze… Ale czy na pewno lepsze? Ehh wtedy ludzie mieli inne problemy, ale nie ma co złego mówić tylko trzeba się cieszyć naszym życiem!
– Melu ja właśnie apropos kłopotów. Nie pojechałabyś ze mną do szpitala do Jeleniej Góry? Widzisz córka nie dojedzie, bo jakieś zebranie ma i co mam zrobić? Znowu czekać pół roku na kolejny termin? Jeśli dożyję w ogóle…
– Pani Fornalowa, jak panią tą miotłą pogonie za opowiadanie tych bredni! No pewnie, że pojadę tylko niech Pani mówi kiedy?
– Dziecko jutro na 12.15. Ja Ci tu przyniosłam jajek i drożdżaka z serem, struclę znaczy. A i za benzynę zapłacę, nie będę pasożytem.
– Ale mnie pani zdenerwowała! – Mela zagotowała się aż w środku. Nastawiła wodę na herbatę i pokroiła ciasto. Wiedziała, że Fornalowa traktuje ją jak córkę, więc jak mogłaby nie zjeść razem z nią.
Kiedy Fornalowa poszła do domu, to Mela wróciła do pisania. Nie miała wyjścia. Jutrzejszy dzień spędzi w szpitalu w Jeleniej, a przy okazji załatwi sprawunki w markecie i w ogrodniczym. Dziś jednak zamiast iść w góry, to musiała nadrobić wszystkie zaległości.
O 17.00 nie dawała już rady. Oczy same się zamykały, a głowa stawała się ciężka. 20 minut drzemki nie zaszkodzi, wstanie i będzie zdecydowanie łatwiej pisać. Położyła się, okryła pledem i nawet nie wiedziała kiedy zasnęła.
II
Mela obudziła się. Ktoś dobijał się do drzwi. Na okropnie ciężkich nogach dowlokła się do wejścia. Otworzyła drzwi i zobaczyła za nimi jakiś facetów, którzy koniecznie chcieli poznać odpowiedź na pytanie „gdzie jest Karol”. Skąd miała wiedzieć i kim był Karol? Stała tam i płakała, że nie zna żadnego Karola, że mieszka tu sama i prosi żeby sobie poszli. Obiecała, że nie powie nikomu, że byli tu.
Obudziła się zlana potem. Wstała i niczym pijana ruszyła do kranu w kuchni. Odkręciła wodę i duszkiem wypiła 3 szklanki. Dopiero wtedy dotarło do niej, że jest w swojej kuchni, w swoim domu. Na stole leżał telefon, który wibrował jak szalony. Olała to. Wyszła przed dom i zaczerpnęła powierza, było czyste, zimne i milionem igiełek przyjemnie kłuło klatkę piersiową. Miała nadzieję, że zły sen poszedł sobie, że nie wróci więcej.
Poczuła wielką potrzebę napisania maila, który mógł zrozumieć tylko on. Oczami wyobraźni widziała go czytającego kolejne zdania i uśmiechającego się pod nosem. Niewiele myśląc napisała najdłuższego maila, w którym opisała jak się czuje, co robi, co robią psy, a na końcu dodała, że jedzie jutro do szpitala z sąsiadką. Wybrała adres karolmm@wp.pl i posłała list w eter.
Teraz mogła dokończyć pracę, ale kiedy usłyszała dźwięk przychodzącego maila, to wiedziała, że nie popracuje dziś. Otworzyła wiadomość, przeczytała i po chwili usłyszała dźwięk dzwonka. Aż się poderwała na równe nogi, ale zaraz dotarło do niej, że duchów tu nie ma i telefon odebrać należy. Serce waliło jej w piersi, kiedy usłyszała znajome „No hej EM!”.

Nieubłaganie nadchodzi czas, kiedy to Biba skończy 8 lat… 12 listopada wejdziemy w wiek weterana! Wówczas to Biba wróci na ring wystawowy jako zasłużona seniorka. Ale już teraz musimy zacząć o nią dbać jeszcze bardziej albo po prostu inaczej. Dlatego już teraz wybieramy produkty z linii Senior.

II
Spotkanie przebiegło całkiem sprawnie, i o dziwo w miłej atmosferze. Naczelna nie mogła się doczekać artykułu o zmianach w życiu gwiazdy. Ku niezadowoleniu Melani zdjęcia w domu Rozalii miały potrwać cały kolejny dzień. Wiedziała, że po nocy spędzonej z Eweliną jutrzejszy dzień będzie cholernie trudny. Ale trudno – zarabiać na życie musiała.Coraz częściej kusiło ją założenie bloga o zmianach w życiu, o jej obecnym slow life. Z jednej strony tyle osób żyło z tego całego blogowania, a z drugiej bała się, że nikt nie będzie chciał jej czytać. Bała się porażki, a jej gorzki smak pamiętała do dziś.
Kiedy kilka lat wcześniej, na początku swojej kariery dziennikarskiej codziennie rano biegała do radia, to była pewna, że tak właśnie będzie wyglądało całe jej życie. Kochała pustą o świcie Warszawę, kochała zapach parzonej w redakcji kawy i lubiła żarty Tomka, z którym pracowała. Ale kiedy jej szef zaczął ją podrywać i nie rozumiał, albo raczej nie chciał rozumieć słowa „nie”, to coś w niej pękło.
Bała się swojego szefa, który jej groził, który rzucał w jej kierunku niewybredne żarty i który zaczął przyjeżdżać do pracy i wychodzić z niej razem z Melanią. Plotki, ploteczki szybko się rozniosły, a sam zainteresowany nie tylko ich nie dementował, ale wręcz było mu to na rękę.
Melka nie wytrzymała i odeszła z radia. Swoje niezadowolenie oczywiście wyraził jej szef Łukasz, który powiedział wprost, że za to co mu zorbiła nie zatrudnią jej nigdzie.
Probowała się bronić, próbowała szukać pracy ale kiedy odbiła się od kolejnych drzwi, kiedy ktoś w dobrej wierze powiedział jej, że to jej były szef stoi za tym, to zrezygnowała. Poddała się, przegrała.
Sama nie wiedziała jak traktować to, co się wydarzyło w jej życiu. Teraz kiedy siedziała w redakcji pisma, które dało szansę młodziutkiej studentce kulturoznawstwa i obserwowała te wszystkie dziewczyny na szpilkach, które niemal płaszczyły się przed naczelną, to czuła satysfakcję. Kiedy kilka lat wstecz trafiła tu na staż, to od razu złapała flow z Kamą. Szybko poznała wszystkie tajemnice redakcji kto z kim po co i na co, a także po 3 tygodniach dostała etat. Nie wierzyła, że tak się da. Jej artykuł o mobbingu w pracy okazał się hitem. Szeroko komentowany w mediach społecznościowych pokazał, jak wielki jest to problem. Po tym szumie wiele znanych kobiet zaczęło głośno mówić o tym, co je spotkało w życiu zawodowym. Wtedy dostała swoje biurko, laptopa, dyktafon i zlecenie na przeprowadzenie serii wywiadów ze znanymi kobietami, które przeżyły w pracy piekło.
– Melu – wyrwało ją z otchałni wspomnień. – Idziemy na obiad?
– Idziemy. Ale co powiesz na Prasowy i na pierogi? Tak dawno tam nie byłam!
– Ohhh i obudziła się dawna Mela, która mogła zjeść zupę, drugie, 2 desery, zapić to litrem coli i nadal mieć figurę modelki! Ale niech Ci będzie, dziś ty zabierasz wszystkie kalorie, a ja zjem w końcu coś innego niż sałatka nicejska.
Kiedy doszły na Marszałkowską mijane przez tramwaje i samochody, to Mela już czuła się zmęczona. Towarzyszył jej też pewien niepokój. To uczucie, które tak dobrze znała. Miała po prostu to uczucie, które nie zwiastowało niczego dobrego. Nie wiedziała co ono oznacza, ale było jej tak dziwnie pusto w środku.
Komórka w torebce zabrzęczała, a na wyświetlaczu świeciła się twarz Eweliny. Poprosiła Kamę żeby weszła i zamówiła coś, a ona chwilę pogada.
– Co tam? – spytała lekko zdzwiona, przecież były umówione dopiero po południu.
– Stara nie uwierzysz kogo właśnie widzę na własne szeroko otwarte oczy! W dodatku nie jest sam… Halo! Mela?! Mela?! Jesteś tam?! Halo…
Ewelina w słuchawce usłyszała tylko dźwięk przerwanego połączenia.

Tras w Karkonoszach jest mnóstwo, ale ludzie cały czas pytają o te najbardziej oczywiste. Postanowiliśmy pokazać Wam zatem szlaki, na których nie spotkacie wielu ludzi, a na pewno nie będzie tam jak na deptaku w Karpaczu. Jesteście ciekawi? Chcecie taką serię Karkonosze z Psem? Zapraszamy!

Jeżeli czegoś bardzo pragniesz, to dostaniesz to od losu. Ale nie za darmo, a jedynie swoją ciężką pracą. To zdanie towarzyszyło jej od zawsze. Jak czegoś bardzo pragnęła, to robiła wszystko co możliwe aby dopiąć swego.
Tak było z lotem do Nowego Jorku. Całe lato pracowała przy zbiorach owoców by odłożyć pieniądze, aż poleciała. To na lotnisku poznała Karola, kiedy to ciągnęła walizkę, gadała przez telefon i próbowała pić kawę. Wpadła na niego z impetem i oblała kawą. Do telefonu wybąkała tylko „sorki Ewela, ale chyba poznałam największe ciacho ever!”. Kawę wypili już razem, wymienili się numerami gg i każde poleciało w swoją stronę – on do Krakowa, a ona na spotkanie z Wielkim Jabłkiem.
Siedząc w kuchni śmiali się w głos z tego wspomnienia.
– Melka, a jak ja bym Cię wtedy opieprzył i poszedł sobie wściekły, to poleciałabyś za mną? Melka zrobiła się czerwona niczym pomidor i odparowała – Doskonale wiesz, że wyznaję zasadę, że za facetami, tramwajami i autobusami się nie gania. W życiu bym za tobą nie pobiegła! Zresztą za żadnym facetem bym nie pobiegła!
Karol uśmiechnął się i poszedł pod prysznic. Mela długo się wahała, ale jednak pożądanie wygrało. Lubiła sex pod prysznicem, ciepła lejąca się woda i ręce Karola błądzące po jej ciele. Kiedy fala rozkoszy rozlewała się po jej ciele, kiedy myślami była gdzieś w niebycie rozległo się wycie psów i dzwonek do drzwi. Lekko rozczarowana okręciła się ręcznikiem, a Karol poszedł otworzyć.
Jakież było jej zdziwienie, kiedy zeszła do salonu i odkryła wielkie pudło. – Bo zawsze chciałaś taki, to kupiłem. Karol była bardzo zadowolony z siebie i jednocześnie tajemniczy. Melce nie trzeba było dwa razy powtarzać, bo niczym dziecko w Boże Narodzenie dopadła do kartonu i zaczęła go rozpakowywać.
Paczka była niemal tak duża jak ona i cholernie ciężka. Kiedy wreszcie udało się rozerwać karton, to zaczęła skakać jak szalona i krzyczeć, jakby zobaczyła zwycięski kupon lotto. W środku znalazła piękny drewniany fotel na biegunach. Był zniszczony, wymagał wielu napraw, ale był taki piękny, amerykański. Od dawna szukała takiego, przeszukiwała setki stron, ale koszt odnowionego powalał ją. A teraz miała go! – Gdzieś ty go wynalazł? Jak mogłam go nie znaleźć? Karol wzruszył ramionami – Ma się te umiejętności Mel!
Kiedy 4 dni później Melania pakowała Maca do torby i niechętnie jechała do Warszawy Karol obiecał jej, że zajmie się fotelem. Z kubkiem gorącej kawy, nową playlistą na iPhonie i bułkami z serem ruszała w podróż do wydawnictwa. Nie miała ochoty na tą wizytę, ale naczelna uparła się, że na spotkaniu z Rozalią musi być osobiście. Wszak miała pokazać materiał z jej nowego domu na wsi.
Mela zastanawiała się, co taka wymuskana dziunia może robić na wsi? Po czym uświadomiła sobie, że jeszcze kilka miesięcy wstecz jej głowę zaprzątały nowe szpilki od Manolo Blahnika i nowa kolekcja okularów przeciwsłonecznych Prady. Dziś głowę zaprzątała jej jedynie lista zakupów rzeczy najpotrzebniejszych – zasłony, kapy, nowa pościel, którą znalazła na Instagramie i kalosze, ale nie kolejne Huntery a typowe gumofilce do ogrodu. Czuła się już jak wieśniaczka pełną gębą, a walonki miały dopełnić tego obrazu.
– Ewela słuchaj będę za 4 godzinki mniej więcej w redakcji, a potem idziemy na pizzę, co? Po drugiej stronie telefonu słychać było trzaskanie, fukanie i wreszcie z otchłani wydobył się głos jej ukochanej przyjaciółki.
– Melka pizza u mnie i przynieś 2 butelki wina, albo lepiej 3. Marek wy… tu zamiast dalszego ciągu wypowiedzi swojej psiapsi usłyszała wielki szloch.
– Gdzie jest Marek? Uspokój się i mów! Jak jego fujara powędrowała na zielone pastwiska, to przysięgam, że zabiję frajera!
– Wyniósł się! A ja go kocham! Wiem, że jestem głupia ale muszę ci pokazać tego maszkarona, którego będzie teraz unieszczęśliwiał. Pomieszka na jej koszt, pobajeruje i pójdzie znowu do innej. Musimy opić to, że jestem wolna! Chociaż muszę Ci powiedzieć, że to nowe ciacho w pracy zaczyna mi się podobać. Dobra muszę lecieć, bo siedzę w kiblu dla niepełnosprawnych i chyba mnie szukają, bo służbowy kom dzwoni 6 raz. O 18.00 u mnie, tylko pamiętaj o winie! Kocham, jedź bezpiecznie.
Mela zaczęła śmiać się w głos i jednocześnie odetchnęła z ulgą. Od 2 lat powtarzała przyjaciółce, że jej facet to debil a ta nie chciała jej w ogóle słuchać. Mówiła, że jest dobry w łóżku, robi dobre kolacje i wybiera fajne miejscówki na wakacje. Ale na pytanie czy on ją na pewno kocha nie umiała odpowiedzieć.
Z Eweliną poznały się w przedszkolu. Weszły jednocześnie do sali, obie wystraszone. I tak już im zostało – podstawówka razem, liceum razem i studia też wybrałyby razem, ale Mela nie umiała kompletnie rysować. I tak po raz pierwszy w życiu rozdzieliły się po 16 latach. Ale rozłąka nie trwała długo, bo ciotka Eweliny wyjechała i zostawiła jej mieszkanie. Oczywiście zamieszkały razem, bo jakby inaczej. Dopiero pojawienie się Karola i potem Mareczka zmusiło je do zamieszkania oddzielnie.
A teraz? A teraz mieszkały 550 km od siebie i rozmawiały przez telefon przynajmniej raz dziennie i wymieniały tysiące słów na messengerze. Same się czasem dziwiły, że tylko fizyczność je różni, a w ogóle to miały być bliźniaczkami, tylko bocian się pomylił.
Za Łodzią Mela zadzwoniła do Karola. Włączyła się jednak poczta. Była pewna, że gada z klientem i oddzwoni za chwilę. Włączyła ulubioną plylistę podróżną i zawyła „To nie ja byłam Ewą” wraz z Edytą na całe gardło.
Drugi telefon do Karola wykonała przed zjazdem do Mordoru. Tym razem również włączyła się poczta głosowa. Odgoniła wszystkie złe myśli i zaparkowała pod redakcją. Była lekko spóźniona i wiedziała, że naczelna nie będzie zachwycona. Ale trudno, założyła swoje ukochane szpilki i weszła do High Heels. Poczuła się dziwnie patrząc na tych wszystkich ludzi. To już nie była jej bajka, ale wiedziała jak ważna jest kasa. Nie mogli sobie teraz pozwolić na jej rezygnację z etatu. Wyjęła z torby iPhona, spojrzała na uśmiechniętą twarz Karola, wyciszyła dźwięk i weszła wprost na naczelną i Rozalię.

Mela zapinała właśnie psom szelki, pakowała do plecaka jedzenie i wodę, psie miski. Facebook był dla niej okrutny, wiedziała co pokaże się w zakładce wspomnienia. Wciąż miała przed oczami to zdjęcie. Ich szczęśliwych, uśmiechniętych, z psami obok przed ich nowym domem. Pamiętała dokładnie, jak telefon pikał co sekundę po opublikowaniu go. Chyba nikt nie wierzył, że to zrobili. Znajomi pisali, że przecież 1 kwietnia już był, że to głupie, że jak to z Warszawy uciekają. Po kilku minutach odebrała telefon od naczelnej, która bez dzień dobry wyparowała, że chyba uderzyła się w głowę i jak sobie wyobraża teraz przyszłość? Że gratuluje jej i jakoś dadzą radę i będzie pisała na odległość, że na skype, że pociągi.
– Właśnie odebrałam telefon od naczelnej. Dalej chce żebym pisała do High Heels, nie dała mi dojść do słowa. Tylko, że ja nie chcę pisać o nowych domach gwiazd – musiałabym wyjeżdżać stąd. Kaaaroool – jak ja jej mam to powiedzieć?
Dziś nie miała siły na te wspomnienia. Wiedziała, że musi iść w góry żeby nie myśleć. Że psy wymagają treningu, że dawno nie biegały razem. Dziś tylko pójdą, prosto z domu do Odrodzenia, po niepamięć, po zapomnienie. Jeszcze tylko schowała butelkę wina do lodówki. Zatrzymała się i wróciła żeby włożyć jeszcze jedną. Niech się schłodzi na wieczór. Do plecaka włożyła softshell i wyszły. Zamknęła drzwi, schowała klucz do plecaka.
Nie chciała się oglądać za siebie. Miała wrażenie, że za chwilę podjedzie Hilux i Karol wysiądzie z niego, przytuli ją i powie – Sorki, że się spóźniłem, ale wiesz jaki korek był na A4? Dramat! Potem sięgnie do auta i wyjmie zimną już kawę ze Sturbunia, od której była tak bardzo uzależniona.
Potrząsnęła głową, przypięła psy do pasa i ruszyła Drogą Sudecką przed siebie. Po drodze weszła na cmentarz jeńców wojennych. Wyjęła z plecaka znicz i zapaliła ją. Usiadła na ziemi. Potrzebowała ciszy i spokoju, potrzebowała normalności, potrzebowała rutyny.
– Halo, proszę pani. Ale z psami na cmentarz, to chyba przesada?
Wmurowało ją. Podniosła głowę i ujrzała nad sobą faceta kolo 40tki, który nie był ani przystojny ani brzydki, taki normalny. Ubrany w górskie ciuchy, z plecakiem – wyglądał na turystę. Melka zjeżyła się, bo jak jakiś mieszczuch, co to musi mieć drogie ciuchy na lansie śmie pouczać ją – już miejscową dziewuchę, która na cmentarz jeńców przychodzi niemal codziennie. Która przychodzi i sprząta, ogarnia, dba o świeże kwiaty i palące się znicze.
– Ty tak do mnie, serio? – wypaliła wściekła.
– A widzisz tu kogoś innego? – odpowiedział jej brunet. Teraz to już najeżyła się nie tylko pod skórą, ale i na plecach pojawiła się pręga, jak u jej psów. Kawa warknęła ostrzegawczo w stronę nieznajomego.
– Słuchaj człowieku, nie wiem skąd się urwałeś, ale kiedy Ty szukałeś swoich lansiarskich ciuchów, ja przychodziłam tu i dbałam o to miejsce. Nie pouczaj mnie zatem łaskawie, czy moim psom wypada tu być czy nie. Przeczytaj tablicę, zrób pamiątkową fotę na Fejsbuczka i idź w cholerę.
– Wyszczekana jesteś, jak i te Twoje psy. Aleksander jestem, dla przyjaciół Oli. – wyciągnął w jej stronę rękę. Widzę, że masz plecak, to może dasz się lansiarzowi zaprosić na wspólną wędrówkę?
– Amelia jestem. Dla przyjaciół Mela. Ale dla Ciebie pozostanę raczej Amelią. Jeżeli szukasz laski na wędrówkę i krótką przygodę, to zły adres wybrałeś. Ale jak nadążysz za nami, to możesz iść. Ale tylko pod warunkiem, że nie palisz! Nienawidzę smrodu fajek. To brak poszanowania innych. – Wstała i ruszyła przed siebie. Po kilku krokach odwróciła się – To co idziesz? Czy wymiękłeś i boisz się, że baba Cię pokona pod górę?
Ruszyła przed siebie szybkim marszem, psy rwały do przodu radośnie po czekającą je przygodę, po wiatr, po szczyt, po kres. Wiedziała, że jest na tyle zaprawiona w bojach, że bez przystanku wejdą na górę. Chodziły tak regularnie, wpadały do Schroniska na kawę, a zimą na gorącą czekoladę.
– Halo! Ty zawsze tak pędzisz? – usłyszała za sobą. Odwróciła się niechętnie. – A co sił zabrakło? Nie zamierzam czekać na słabych. Miło było Cię poznać Oli. Do zobaczenia kiedyś. – Ruszyła przed siebie, psy wyrwały do przodu na jej głośne go go go.
Kiedy doszła do Odrodzenia, to wyjęła wodę napoiła siebie i psy i usiadła. Rozpłakała się jak dziecko. Łzy płynęły po policzkach, jedna po drugiej kapały na psie pyski. Kawa i Inka próbowały zrozumieć o co chodzi. Ale jak wytłumaczyć psom tą pustkę w sercu, którą Karol tak nagle uczynił. W jednej chwili w sercu Amelii pozostała dziura wielka niczym Wielki Kanion. Otrząsnęła się szybko, spakowała plecak i ruszyła przed siebie. Zmęczenie to najlepsze lekarstwo na to, co się działo z nią w tej chwili. Wiedziała, że musi iść przed siebie.
Najnowsze posty
18 listopada 2024