Migawki z listopada
Jesień powoli ustępuje miejsca zimie. Pierwszy śnieg już za nami, ale mróz w nocy i o poranku stał się codziennością. Pandemia daje się nam wszystkim we znaki i powoli tracimy cierpliwość oraz zapał do działania. My cieszymy się miejscem, w którym mieszkamy – tu nie odczuwamy tego, co dzieje się na świecie.
W listopadzie na nowo odkrywamy miejsca położone najbliżej naszego domu. W związku z cieczką Twiggy oraz wiszącego biustu Meridy wróciliśmy do spacerów po okolicznych polach. Nie spotykamy tu ludzi i psów, a do tego tuptamy po gruntowej drodze. Dziewczynom bardzo się to podoba. Tu ptaszek, tam sarenka… no i smaczki – podstawa psiego życia.
Drugi spacer odbywamy z Lagerem i Bibą. Najmłodszy i najstarsza dogadują się i są najlepszymi kumplami (od truchła i innych przysmaków)! Z tą dwójką wybieramy nowe miejsca i nowe szlaki, ale wciąż blisko domu. Przyznaję, że nawet nie zdawaliśmy sobie sprawy ilu pięknych miejsc wciąż nie odwiedziliśmy! Codziennie nowe miejsce!
Ostatnim jesiennym akcentem są nasze szczeniaczki. Maluchy mają 5 tygodni i każdy poranek, to walka o przetrwanie. W kojcu poruszasz się niczym po polu minowym, a moim przyjacielem poranka jest mop i papier toaletowy. Cóż poranki są po prostu g….e! Wyobraźcie sobie kojec i 7 szczeniąt w nim w którym są tylko 2 kupy, zwane pieszczotliwie cygańskim tortem. Oczywiście w jednej z tych kup leży ZAWSZE jakieś szczenię. Okazuje się, że szczeniaczki nie bywają słodkie, puchate i pachnące tęczą 😉 Maluchy poznają też świat wszystkimi zmysłami. Słuchają fajerwerków, odkurzacza i wszelkich dźwięków „dziwnych”. A za moment wyjdą na pierwszy spacer do ogrodu.
A my? A my szykujemy się powoli do świątecznej atmosfery. Za kilka 3 dni zniosę domowe dekoracje świąteczne i odpalę piernikową świeczkę. Wybiorę się także na zakupy świąteczne i zanucę „it`s the most wonderful time of the year”.