Dziś zapraszamy Was na spacer w okolicach Warszawy. Wybieramy kierunek Otwock i odpowiemy na pytanie co to jest ten cały Świdermajer, i co wspólnego ma z nim Andriolli i Cardimania? Okazuje się, że całkiem sporo.
Jest maj, cudowna słoneczna pogoda i kawałek wolnego od pracy dnia, więc oczywiście pakujemy się w auto. Nie możemy zmarnować tak wspaniałej pogody na siedzenie w domu. Psy przeczuwają chyba, że coś jest nie tak. Rano – szybki spacer, potem micha, spakowane do plecaka smakołyki, aparat i plecak postawiony pod drzwiami. Wiadomo – cała trójca układa się obok, no bo jakby tak wyszli przez przypadek bez psów?!
KIERUNEK ŚWIDER
Obieramy kierunek na Otwock. Tak, tak – będziemy plażować nad rzeką Świder 🙂
Tym razem wybieramy się na spacer po drugiej stronie torów (przeciwna niż przyjechaliśmy od strony Warszawy). Auto zostawiamy obok stacji Świder i piechotą udajemy się na nad rzekę. Psy podekscytowane, wyczuwają wodę i prą naprzód ile tylko sił w krótkich łapkach (oj, siły i pary to im nie brakuje!).
Rzeka wita nas miłą bryzą i cudownym widokiem. Wzdłuż Świdra prowadzą szlaki – piesze i rowerowe. W dzień powszedni ludzi tu praktycznie nie ma – spotykamy jednego rybaka, który nie jest chyba najszczęśliwszy gdy widzi wpadające do rzeki psy. Jednak my planujemy plażować sobie odrobinę dalej, tam gdzie będzie idealna głębokość wody dla naszych psów.
Spacer odbywa się wzdłuż rzeki, laskiem – jest miło i przyjemnie, dokąd nie łapie nas ulewa! Na całe nasze szczęście szybko mija i możemy kontynuować nasze obcowanie z naturą.
ŚWIDER KRÓTKA HISTORIA
W latach przed i powojennych Świder pełnił funkcję wypoczynkową – dużo pensjonatów, prywatnych willi letnich oraz dobry dojazd kolejką z Warszawy. Ludność Warszawy mogła przyjeżdżać tu również na niedzielne piknikowanie – pociągi z dworca odchodziły co 15-20 min. Latem 1943 roku „Kurier Warszawskie” opublikował reportaż z niedzieli w Świdrze:
” W koleje wąskotorowej przedmiejska ferajna. Równe chłopaki i fajne Zośki, Janki i Kryśki. A obok zasuszeni urzędniczkowie i wystrojone pachnące elegantki z okienek pocztowych i biur. Sztubacy i pensjonarki, sami lub w towarzystwie rodziców zaopatrzonych w wałówki.”
Dziś życiem nad rzeką również kwitnie, głównie weekendami, kiedy to rodziny z dziećmi, młodzież i spragnieni grillowania okoliczni mieszkańcy wylegają nad wodę. Niestety pozostałości po tej bytności zdradzają olbrzymie ilości butelek oraz opakowań i tacek po grillu – istny raj dla psów 😉 Na całe szczęście rzeka pozostaje czysta i zachęca do kąpieli (nie odważyłam się moczyć stópek swych – poczekam aż będzie z 10 stopni więcej).
„Te wille, jak wójt podaje,
są w stylu „świdermajer”.
K.I. Gałczyński „Wycieczka do Świdra”
CZYM JEST TEN CAŁY ŚWIDERMAJER?
Świdermajer to oryginalny, drewniany styl architektoniczny, którego znakiem rozpoznawczym były charakterystyczne letnie werandy i bogate zdobienia snycerskie. Jego autorstwo przypisuje się Michałowi Elwiro Andriollemu. Ten wybitny i rozchwytywany ilustrator czasopism i książek fascynował się architekturą drewnianą, i kiedy w 1880 roku kupił leśne tereny, zbudował według własnego projektu willę z pracownią oraz kompleks piętnastu domów dla letników. Były to właśnie pierwsze świdermajery (ta nazwa została nadana przez Gałczyńskiego w jego wierszu Wycieczka do Świdra). Ich styl błyskawicznie się rozprzestrzenił w okolicznych letniskach.
Jednym z najpopularniejszych i najbardziej reprezentacyjnych budynków tego stylu jest Willa Gurewicza. Aktualnie w remoncie, ale możemy ją zobaczyć na zbiegu ulic Armii Krajowej i Filipowicza.
Nad Świder wrócimy niedługo. To jedno z naszych ulubionych miejsc spacerowych. Zwłaszcza w upalne letnie poranki.
P.S. W drodze do lub znad Świdra warto odwiedzić cukiernię Meryk (ul. Patriotów 125). Przysięgam ich bułki z makiem to niebo w gębie!