Przewodnik Hill`s Pet: Sokołowsko

Sokołowsko, to miejsce, które odkryliśmy z Pawłem ponad dekadę temu. Oboje byliśmy zauroczeni tym miejscem i zupełnie nie wiem czemu nie braliśmy go pod uwagę, kiedy szukaliśmy domu w górach… Chodźcie zatem z nami w Góry Suche i zobaczcie, jak tu jest pięknie!

Sokołowsko, to miejsce, które kocham bardzo mocno. A w zasadzie powinnam napisać „kochałam”, bo po ostatniej wyprawie nie wiem czy bardziej go nienawidzę czy może kocham jeszcze mocniej…

SOKOŁOWSKO – DAWNY KLEJNOT

O Sokołowsku mogłabym pisać i mówić dużo i długo. Jeżeli kiedyś zapytasz mnie o to miejsce, to proszę postaw mi najpierw dużą kawę i pilnuj czasu, bo mogę tak gadać godzinami…Na blogu znajdziecie także wpis o Sokołowsku klik! Starałam się aby był w nim tylko opis tego miejsce, bo Sokołowsko należy odwiedzić osobiście i na pewno zostawi ono w Waszych sercach kawałek siebie.

Ale dziś Sokołowsko jest dla nas tylko tłem wyprawy w Góry Suche. Jest miejscem, gdzie zostawiamy na parkingu przy ul. Parkowej samochód i wyruszamy wprost na szlak. Chodźcie z nami, bo będą tu pot, krew i łzy. I nie jest to tylko chwytliwa zapowiedź tego tekstu – to jest najprawdziwsza prawda!

POCZĄTKI BYWAJĄ TRUDNE

Naszą wspinaczkę rozpoczynamy na niebieskim szlaku i jest on bardzo przyjemny. Nic nie zapowiada tego, co zaraz nastąpi. Po drodze spotykamy Zameczek Friedenstein – dawne miejsce schadzek zakochanych… W tym miejscu powoli ruszamy do góry, aby za chwilę spotkać się z niemal pionową ścianą o szutrowym podłożu i luźnych kamieniach.

Zmachałam się tu porządnie, a wspinaczki nie ułatwiali nam schodzący z góry ludzie, którzy ratowali się jak mogli przed zjechaniem w dół. W takich momentach przydadzą Wam się kije trekkingowe, których ja nie wzięłam. Używam ich sporadycznie, ale chyba będę jednak zabierać je na wszystkie wędrówki w nieznane miejsca. Na tym odcinku wydarzyła się też rzecz, której chodząc po górach boję się najbardziej (zaraz za spotkaniem ze żmiją) – zaliczyłam upadek i zjazd w dół. Dałam Lagerowi komendę „go góra” i chłopak ruszył, jak dzik w paśnik, a mi uciekły spod nóg kamienie i TADAM – leżałam jak długa. Jedno kolano zdarte, druga noga potłuczona, nadgarstek i łokieć podrapane. To nie jest mój pierwszy wypadek w górach i dlatego powtarzam – zawsze miejcie ze sobą apteczkę! Przyda się do opatrzenia i przemycia rany, ewentualnego zabezpieczenia przed dalszym urażaniem.

Jestem twarda i łatwo się nie poddaję, więc wyruszyliśmy dalej i z jeszcze większą determinacją pokonałam to podejście i weszłam na Włostawę!

TRASA DLA WYTRWAŁYCH

Ta trasa jest dla wytrwałych i dla tych, którzy mają zbudowaną porządną kondycję. Tu nie ma miejsca na marudzenie czy rezygnację – pamiętajcie tym pierwszym podejściem musielibyście schodzić! Ale skłamałabym gdybym powiedziała, że kolejne zejścia są łatwe i będzie dalej spoko.

Otóż nie jest wcale dalej łatwo i spoko! O ile przejście z Włostawy na Kostrzynę jest ok, to już zejście z Kostrzyny i wejście na Suchawą daje popalić. Warto jeszcze odbić przed tym podejściem w lewo i zobaczyć czerwone skałki:

Jeden z najbardziej okazałych i widowiskowych pomników przyrody nieożywionej zlokalizowany na zboczach Suchawy w Górach Kamiennych, który kształtem przypomina wysokogórskie szczyty z grzędami skalnymi, turniami, żlebami lawinowymi oraz widowiskowym 80 metrowym piargiem opadającym ku dolinie. Dzięki rdzawoczerwonej barwie skał porfirowych oraz licznym skarłowaciałym drzewkom, całość nabiera wyjątkowego wyglądu.

źródło przyrodniczo.pl

Skałki możemy obejrzeć z góry, nie kusimy się na schodzenie zboczem aby lepiej się im przyjrzeć. Jest to zwyczajnie niebezpieczne! Tu napotykamy drugie niebezpieczeństwo, jakie czyha na nas podczas tej wyprawy. Ja z Lagerem przeszłam, a Pawłowi spod nóg uciekła w wysoką trawę żmija zygzakowata klik! Musicie bardzo uważać, bo teraz kiedy jest ciepło, to te nasze poczciwe żmije wylegują się na nasłonecznionych stokach – ścieżki i kamienie bardzo dobrze oddają ciepło!

Tym szlakiem możecie iść dalej i obejść górę jeżeli macie już dość lub musicie zawrócić i wejść na szczyt Suchawy jeżeli jeszcze macie siły!

KTÓRĘDY NA JEDZENIE?

Kiedy zejdziemy już z Suchawy, to nasze zmysły wyostrzają się, bo na horyzoncie pojawia się Schronisko Andrzejówka! Najpierw na szlaku słychać muzykę z pola campingowego wokół schroniska, a następnie dostrzegamy jego budynek.

Kiedy docieramy do rozdroża, to mamy 2 opcje albo idziemy prosto w dół do Andrzejówki, albo idziemy się dobić i wchodzimy na Waligórę! Po drodze odbijamy jeszcze w kierunku ruin dawnej owczarni. Warto to zrobić, bo widok jest obłędny!!! Zobaczycie stąd Góry Suche, Masyw Śnieżnika i Jeseniky. Pasterze mieli chociaż piękny widok, jak już tu tkwili na wypasie z owcami 😀

Wyruszamy stąd na szczyt Waligóry i docieramy na niego bez problemów. Niestety zejście stąd jest już bardziej problematyczne! Schodzimy stromym szlakiem, na którym jest mnóstwo korzeni. Jest ciężko, ale powoli cali i zdrowi docieramy do Andrzejówki! Jeszcze tylko gra terenowa pt. „znajdź wolne krzesełko, dobiegnij i usiądź”! Udało nam się po 3 minutach – całkiem niezły wynik 😉

JUŻ TYLKO DO DOMU

W Andrzejówce zamawiamy jedzenie – smażony ser, gulasz i tiramisu w pucharkach jako przystawkę 😀 Dawno nie zaczynałam obiadu od deseru, ale byliśmy niesamowicie głodni! Pieseły dostały puchy od Hill`s Pet Nutrition i spokojnie w cieniu zjadły, opiły się i poszły spać!

Po odpoczynku poszłam umyć moją „ranną nogę” i wyruszyć dalej! Przez chwilę rozważaliśmy odbić przez krzaki na żółty szlak aby wejść na Zamek Radosno ale tę przyjemność zostawimy sobie na kolejną wizytę tutaj 🙂 Zielonym szlakiem drepczemy prosto do Sokołowska i odbijamy na nasz parking. Może to nie była bardzo długa trasa, bo raptem niecałe 10km, ale palące słońce dało się we znaki nam wszystkim! Z czystą przyjemnością usiadłam w samochodzie!

CORGI PRZEMYŚLENIA Z TRASY

Moje pierwsze przemyślenie z tej trasy – KONDYCJA, KONDYCJA, KONDYCJA. Ta trasa nie jest łatwa zarówno dla człowieka, jak i dla psa. Przemyślcie to zanim Waszego zwierzaka wyciągniecie na taką wyprawę!

Na szlaku spotkacie wiele osób. To nie jest pusty i nieuczęszczany szlak, ale są tu głównie osoby chodzące po górach, a nie tylko niedzielni turyści. Dlaczego o tym piszę? Bo to bardzo pomaga w wędrówce! Ludzie są fajni i pozdrawiają się na szlaku, rozmawiają ze sobą i wymieniają poglądy. Widząc wchodzących ludzi z psami, przepuszczają, bo będzie nam wygodniej! Serio Wam mówię, to jest +100 do dobrego samopoczucia wszystkich na szlaku!

Spotkacie tu też psy – głównie na Waligórze i w okolicy samej Andrzejówki. Wynika to z faktu, że autem można dotrzeć do schroniska, skąd ludzie idą na Waligórę. Tu robi się tłoczno, ale nie jest to karkonoska masówka!

Na szlaku nie uświadczycie wody, więc jej zapas dla czworonogów jest niezbędny! Dla Was zapas wody także – będziecie spragnieni!

Psy na smyczy i to nie tylko ze względu na ruch na trasie. Chociaż musimy pamiętać zawsze o niezapsionych wędrowcach, oni mają prawo bać się naszych psów. Nawet tych małych! Musimy uważać także ze względu na południową ekspozycję stoków, kamienie i żwir, które są idealnym miejscem dla lubiących się wygrzewać żmij. Oczywiście spotkanie takiej delikwentki na uczęszczanym szlaku jest mało prawdopodobne, ale jednak my spotkaliśmy 😀

W Andrzejówce zjecie posiłek, napijecie się piwa i możecie wejść do środka z psem. Dostaniecie także wody w butlę dla psa. Dostałam także info, że na zewnątrz jest kran i można lać sobie tą wodę do woli! Było miło, smacznie i można było zapłacić kartą, co jest sporym plusem! Minusem jest gwar, tłum ludzi niczym na plaży w Międzyzdrojach ale na posiłek znośnie!

WSKAZÓWKI PRAKTYCZNE

  • Samochód zostawiamy na darmowym parkingu na ul. Parkowej w Sokołowsku
  • Na całej trasie przydadzą się Wam kije trekkingowe
  • Należy zabrać ze sobą wodę dla psa oraz dla Was
  • Zjecie w Schronisku Andrzejówka lub Kawiarence Smaków w Sokołowsku
  • We wrześniu odbywa się tu festiwal filmowy Hommage à Kieślowski i jest tłoczno
  • Na szlaku są żmije i należy uważać!

Share: