MIGAWKI Z LISTOPADA

Już prawie grudzień. Nie wiemy kiedy ten rok nam minął… Pamiętam, jak rok temu grudzień był nerwowy z powodu zakupu domu, ogarnięcia logistycznie wszystkiego i papierologii, wynajmu naszego warszawskiego mieszkania. Jak ja się cieszę, że to za nami już! Nie wiem czy chciałabym kolejny raz się przeprowadzać, ale kto wie czy nas jeszcze gdzieś nie poniesie 😉 Ale do brzegu, a może do szczytu bardziej pasuje w naszej sytuacji.

Listopad był dla nas dosyć pracowity. Dużo rzeczy robiliśmy w ogrodzie, bo ilość spadających liści nas przerosła. W domu trzeba było niestety zacząć palić w piecu, bo pogoda nocami nas nie rozpieszczała. Palenie wieczorne spadło na mnie. Niestety węgla nadal nie przynoszę z piwnicy, bo boję się pająków – aaaaaa!!!! W domu jest cieplutko i nie musimy nosić na sobie miliona warstw ubrań – nauczyłam się efektywnie palić i stałam się człowiekiem wsi! Jestem z siebie dumna, bo rok temu rozpalanie w piecu potrafiło mnie doprowadzić do łez 😉

Stacja Orle poleca się na śniadania

Wieje, chłodno i do domu daleko…

Zdobyliśmy również Czarny Kocioł Jagniątkowski i widzieliśmy pierwszy śnieg, no i wywinęłam pierwszego orła…

Byliśmy na Święcie Piernika w Pałacu w Łomnicy. Widzieliśmy tu małe cuda – to Kościół Wang..

Odwiedzili nas też nasi rodzice i przywieźli najlepsze pączki na świecie – Pracownia Zagoździńskich mniaaam!!!

Spacerowanie po Karkonoszach

Upiekłam też sernik kajmakowy – rzadko mi się zdarza chwalić wypiekami, ale ten jest obłędny!!!

No i zawitała do nas zima…

Zawitało jeszcze więcej zimy i czas na spacery po śniegu

Cisza i spokój w górach

Bibunia miała 6 urodziny. Żyj nam jeszcze 100 lat Bibulcu Kochany!!!

Przygotowania do Świąt rozpoczęliśmy – nastawiony piernik kusi…

Było dużo spacerów i poszukiwań i nowych tematów na bloga!!!

Były cudowne zachody słońca…

I tak weszliśmy w grudzień i odliczamy dni do wyjęcia ozdób choinkowych!!!

Share: