Rodzinne życie v. Szczeniaczki
21 czerwca przyszły na świat dzieci Yumy i Starka. Wyczekane, jak się później okazuje również wySZczekane 😉 Nasz domowy spokój zostaje zaburzony, nasza codzienność zostaje zaburzona, a w zasadzie nasza codzienność runęła jak domek z kart. W tym wszystkim są pozostałe 2 psy – Biba i Twiggy. Jak dziewczyny zniosły to wszystko? Czy ich świat również runął? A może była radość i chęć uczestniczenia w rodzinnym życiu Yumy i jej dzieci?
Szczeniaczki – słodkiem pachnące i takie nieporadne. A w tym wszystkim Yuma, która jest takim słoniem w składzie porcelany. Jak śpi obok człowieka, to przejdzie mu po głowie, bo właśnie ptaszek przyleciał na taras albo po ogrodzie chodzi kot sąsiadów… W związku z tym musieliśmy mieć maluchy na oku niemal non stop, albo zabierać ze sobą Yumę, jak wychodziliśmy z pokoju.
W tym wszystkim są jeszcze nasze 2 pozostałe psy, które były obok. Oczywiście wchodziły do pokoju, gdzie był kojec ze szczniaczkami, ale Yuma wściekała się i niestety przez pierwsze dni musiały być izolowane. Staraliśmy się zapewniać dziewczynom, jak najwięcej wrażeń – były spacery i goście, gryzaki i masa przysmaków. Chcieliśmy im jakoś wynagrodzić tą całą sytuację. Kiedy po kilku dniach wreszcie Yuma zaczęła je tolerować, to Biba była najszczęśliwszym psem świata! Mogła wsadzić nochal do kojca i myć i niańczyć maluszki. To była najlepsza nagroda dla niej. Wreszcia mogła się spełniać w tym co kocha – Biba była cudowną mamą dla swoich dzieciaczków, a jak się okazało też cudowną ciocią. Jeden sucz szczęśliwy, a co z drugim? No cóż tu sprawa miała się zupełnie inaczej. Twiggy patrzyła na maluchy z obrzydzeniem i nie chciała podejść nawet na pół metra do kojca!!! Wchodziła do pokoju i omijała kojec najszerszym łukiem, na jaki pozwalały meble i ściany… Kiedy pokazywaliśmy jej maluszki na rękach, to uciekała z odrazą malującą się na pysku.
Dla nas, to był bardzo trudny moment, bo z jednej strony musieliśmy poświęcić mnóstwo czasu maluchom, a z drugiej bardzo mocno zajmować się Twiggy… W międzyczasie musieliśmy pracować, a jeszcze były Yuma i Biba. Muszę przyznać, że to był bardzo trudny czas. Chciałam żeby każdy mój pies czuł się zaopiekowany i doceniony. Przed narodzinami byliśmy pewni, że to właśnie Twiggy będzie najbardziej zachwycona samobieżnymi zabawkami. No i tak się stało, jak maluchy podrosły. Twiggy zaczęła się bawić z nimi, natomiast Biba miała och zdecydowanie dosyć! Warczała na nie i pokazywała na każdym kroku, że jest niezależną i stateczną już panią, a głupoty to innym w głowie.
Czas mijał, a Twiggy znów wróciła do zdania, że szczniaki są be! i należy im pokazywać granice, i niech nie podchodzą za blisko, bo Królowa Twiggy nie będzie się bawić. Dopiero kiedy w domu została sama Merida, to spleśniała dama trochę jej odpuściła. Jednak nadal pokazuje jej, że jest najniżej w stadzie. Nie śpią razem i bawią się tylko poza domem. Sytuacja zmienia się cały czas i zapewne niedługo zostaną kumpelami od zabaw i psot! Mam wrażenie, że Twiggy czuje obrzydzenie do szczniaków – ciekawe czy zmieni jej się to, kiedy sama zostanie matką?