4 PSY I MY
Świat się diametralnie zmienił, kiedy to Rude Zło zostało z nami. Byliśmy gotowi na 4 psa, ale czy na pewno? Przyznam bez ogródek, że spacer jednej osoby z 4 psami jest sporym wyzwaniem logistycznym. Kiedy dodam do tego, że 2 psy spieszą się na szlak, kolejny wącha każdy kwiatek, a czwartym jest niespełna 4 miesięczny szczeniaczek…
Kiedy nasze psie życie unormowało się, kiedy spacery stały się czystą przyjemnością, to postanowiliśmy mieć szczeniaczka… Ok! Szczeniaczka postanowiliśmy mieć już jakiś czas temu, a w zasadzie wiedzieliśmy od początku, że dziecko Yumy zostanie u nas. Czy to było rozsądne? Czas pokaże 😉 A tak serio, to Merida wywróciła nasz domowy porządek do góry nogami.
Ruda Gruba jest bardzo ogarniętym i pociesznym papisiem. Szybko skumała, że sikqpa na zewnątrz to jest to czego oczekujemy od niej. Oczywiście zdarzały się jej mniej i większe wpadki ale musieliśmy nauczyć się odczytywać jej sygnały, a ona musi nauczyć się nam je pokazywać. W związku z tym biegamy sobie co 3-4 godziny przed dom. Mała jak nie ma chęci więlkiej, to wychodzi robi co trzeba i wracamy. Oczywiście wielkim plusem jest to, że pracujemy w domu i możemy kontrolować jej cykl WC 😛 Pozostałe 3 dziewczyny nie zrywają się już z nami za każdym razem, chociaż na początku też chciały wychodzić, bo liczyły na długi spacer lub zabawy w ogrodzie.
Spacer z 4 psami jest wyzwaniem, ale tylko wtedy kiedy jedno z nas idzie z całą ekipą. Wygląda to mniej więcej tak, że Yuma i Twiggy pędzą do przodu, bo może rozmyślę się i zawrócę do domu. Biba filozoficznie wącha wszystko i próbuje nie przyznawać się do tych kretynek z przodu. No i Merida – o kwiatek, o listek poleciał i muszę go złapać, o ptaszek, o mucha poleciała i chcę upolować ją, o strumyk zaszumiał, o samochód, o kotek, o człowiek… Hell Yeah! Ale powoli docieramy się i Merida równo z Bibą zaczynają iść przy nodze (modlę się żeby tak zostało na zawsze!). Po spuszczeniu psów ze smyczy jest zdecydowanie łatwiej i przyjemniej, tylko muszę jakieś krótkie i leciutkie smycze kupić, bo noszenie 4 przepinanych smyczy jest upierdliwe…
Posiłki są mega super hiper spoko. Nasze psy jedzą 2 razy dziennie, a Merida jako maluszek zjada 3 posiłki. Suczydła przyzwyczaiły się, że jeden posiłek je omija. Galaretka z nóżek na uszy dla małej omija je również (staram się dawać ją Mer kiedy starszych nie ma w kuchni). Psy dostają posiłki w hallu, bo pojemniki z karmami trzymamy w spiżarni. Każda dostaje swoją miskę w kolejności od najstarszej do najmłodszej. Nikt nikomu do misek nie zagląda, każda zjada to co jest jej. Dzięki temu nie ma problemu z warczeniem, wyjadaniem z misek itp.
Spanie to temat rzeka. Podobno ludzie dzielą się na tych co śpią z psem i mówią o tym, a także na tych co śpią z psem tylko nie przyznają się do tego… My mówimy głośno o tym, że nasze psy śpią z nami, a ja czasami 2 razy w tygodniu zmieniam pościel (no dobra ja wprost uwielbiam jak pieknie pachnie kokosowym płynem do płukania a psy są tylko pretekstem). Jaka jest pierwsza i najważniejsza umiejętność Rudego Zła? Oczywiście wchodzić samodzielnie do łóżka. Tak mamy łóżko i nie śpimy na materacu na podłodze! Ale póki co mała sypia na posłaniu i w kennelu, bo w jej wieku (niespełna 4 miesięcy) zeskakiwanie z łóżka jest zabójstwem dla stawów.
No i najlepszy punkt programu według naszych psów – nagrody za powrót na komendę! Wiadomo, że papika (zwłaszcza tak żartego jak Mer) najlepiej uczy się na smaki. Kto na tym korzysta? Wiadomo cały gang. Dawno moje psy nie wracały tak szybko i ochoczo do nas słysząc magiczne „do mnie!”.