FURminator czyni cuda?
Być może wiecie, a może nie wiecie, ale cardigany linieją cały rok. No dobra linieją 2 razy do roku – od stycznia do czerwca i od czerwca do stycznia 😉 Pokłady fruwającego futra są wszędzie. Da się to opanować codziennym odkurzeniem domu i jest dobrze. Przychodzi jednak taki moment w życia każdego właściciela corgi, kiedy to masz ochotę schować się pod kołdrę i wyjść spod niej, kiedy pies jest łysy. W tym czasie nie nosimy czarnych i granatowych ubrań, najlepiej ubierajmy się pod drzwiami wyjściowymi żeby niczego już nie dotykać, odkurzamy 3 razy dziennie (no dobra to bezcelowe, bo przejdzie pies i jest jak przed odkurzaniem), włos w kawie albo jedzeniu?! kto by się przejmował. To trzeba po prostu przetrwać. Jednak jest możliwość przeżycia tego okresu bez leków uspokajających i drogich wizyt u psychoterapeuty. To magiczne coś nazywa się FURminator.
Jest to narzędzie do usuwania martwego podszerstka u psów. Dla nas odpowiedni jest rozmiar M, który idealnie sprawdził się w przypadku moich dziewczyn.
- dla psów długowłosych o masie ciała pomiędzy 9-23kg
- ostrze ma długość 6,7 cm i jest dostosowane do sierści dłuższej niż 5 cm
- wykonane z nierdzewnej stali ostrze narzędzia dociera pod sierść okrywową i delikatnie usuwa podszerstek i martwy włos
- pozwala ograniczyć linienie do 90%, działa skuteczniej niż tradycyjne szczotki i grzebienie
- przycisk FURrejector pozwala w prosty sposób oczyścić narzędzie z sierści
- profesjonalne narzędzie zaprojektowane przez specjalistę w dziedzinie pielęgnacji zwierząt
- zalecane przez weterynarzy i specjalistów w dziedzinie pielęgnacji zwierząt
ORYGINAŁ CZY PODRÓBKA?
Do tej pory używałam 2 „furminatorów”. Uważałam, że ten za 30 zł jest doskonały, bo zmniejszał moje cierpienia w okresie wymiany włosa moich psów. Pewnie gdyby nie plebiscyt TOP FOR DOG i możliwość przetestowania oryginału, to do tej pory tak bym uważała. Jednak…
No cóż dostałam do ręki oryginalny produkt w najgorszym momencie – linienie Yumy. Moje nastawienie do produktu było – ciekawe czy kosztując 4 razy tyle albo 14 raz tyle, co 2 sztuki podróbek, które posiadam w domu będzie WOW? Nie możliwe. I tu niczym w reklamie proszku do prania – ojej jest genialnie. Ale po kolei.
Produkt przybył i został przeze mnie przetestowany natychmiast. Yuma wyglądała jak 7 nieszczęść i należało zrobić porządek z jej włosem. Zabrałam się do działania. Kilkadziesiąt minut później miałam Yumę (łysą praktycznie) oraz serduszko z kłaków. To serduszko to wyraz uwielbienia dla tego produktu.
Do tej pory, przy wyczesywaniu futer, musiałam czesać 3-4 razy zanim w domu nie latały wszędzie kłaki. Żeby Wam zobrazować, jak to wygląda, to porównam to do posiadania persa i fruwających jego kłaków… Przy oryginalnym FURminatorze wystarczyło wyczesać RAZ i pies był pozbawiony całości podszerstka!!! Moje zdziwienie było olbrzymie!
Kolejnym plusem był fakt, że ostrze nie jest bardzo ostre. Jeden z naszych zakupionych „furminatorów” jest bardzo ostry. Dzięki temu leży i tyle (dobrze, że kosztował tylko 10zł). Przy użyciu oryginału dziewczyny grzecznie leżą i zasypiają w trakcie. Widać, że nic je nie drapie, nie ciągnie… Widzę również różnicę w jakości włosa po czesaniu podróbką i oryginałem. Oryginalny FURminator nie niszczy tak włosa, nie czyni go szorstkim i matowym, a to bardzo ważne, zwłaszcza w okresie wystawowym.
Kolejną super rzeczą jest przycisk FURrejector, który pomaga usuwać włos. Dzięki temu nie mam podrapanych rąk i czesanie idzie nam znacznie szybciej (przy trzech psach czas jest na wagę złota).
Mogę Wam jedynie polecić ten oryginalny – sami zobaczycie różnicę. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że wydanie ponad 100zł na „psią szczotkę”, to trochę dużo. Jednak zobaczycie olbrzymią różnicę w wyglądzie psa.