Weekend spędziliśmy statycznie w Warszawie. Ale psu zajęcie wykombinować trzeba. przecież pies nie może dookoła bloku i do domu, psu się atrakcje po prostu należą. Żyjąc z tą świadomością wybralismy się do Kampinosu oraz na nadwiślańskie plaże.
W Kampinosie było ganianie, noszenie patyków, ganianie i oczywiście tachanie drzewa… Tak, tak drzewa… bo Biba uważa, że im większy patyk tym lepszy. A jak napotka się na swojej drodze zwalone drzewka to też można je pociągnąć ze sobą, a co!!!
Z kolei nad Wisłą jest inaczej. Nad Wisłą jest ganianie po plaży, kąpiele w rzece, panierowanie w piachu i tarzanie w sianie. Dziś w La Playa było multum pysznego jedzenie, każdy mógł znaleźć dla siebie coś dobrego. Uwielbiamy groole ale niestety zabrakło dla nas a czekać 20 minut nam się nie chciało więc skusiliśmy się na paelle. Była pycha 🙂 Pyszne były również litewskie naleśniki, które wybrała moja mama i mój brat. Biba była mało zachwycona przystankiem, bo kto to widział stać na spacerze… ale wynagrodziliśmy jej to wracając do auta wzdłuż płotu zoo. A więc napotkała: hucuły, jaki i konie. Każde z osobna obszczekała, do każdego próbowała się dostać i zapachem każdego wybiegu się upajała. Ciekawe co by było jakby się tak dostała na wybiegi 😀 całkiem nieźle by pewnie pasła zwierzaki 😉
Aktualnie śpi na poduszce obok i pewno śni o pasieniu 🙂
Autorem zdjęć jest mój brat Krisu.